Moja siostra, Maria, cierpiała na silne bóle głowy (migrena), z których wyleczył ją doktor Kapłan.
Doskonale przecież pamiętam, jak doktor Kapłan stosował okłady z żywych żab, które nad rzeką łapała moja matka, Józefa Witaszek. Oczywiście pan doktor podawał też Marysi tabletki i lekarstwo w płynie, po które jako młody chłopiec leciałem do apteki w Klimontowie.
Pamiętam, jak z wdzięczności mój wujek podawał przeze mnie panu doktorowi ryby na prezent.
Doktor Kapłan mieszkał w drewnianym domu (tynkowanym za zewnątrz, pomalowanym na kolor niebieski) – własność państwa Morawskich przy ul.  Krakowskiej. Dom strawił ogień w czasie bombardowania podczas działań wojennych.
Pamiętam, że ryby (karpie) odbierała ode mnie służąca p. Doktora, w ganku, raz doktor Kapłan wyszedł ze swego gabinetu na chwilę i uśmiechnął się do mnie serdecznie.